Niekiedy do bólu tęsknię za rodzinnymi krajobrazami. Ta łąka to nie moja łąka, te drzewa to nie moje drzewa. Są miejsca, które znają mnie dłużej, niż istnieję. Tam, gdzie kiedyś codziennie uciekałam, uciekała też moja mama, płacząc nad tym, że za kilka miesięcy zostanie matką. Im dalej od tamtych miejsc, tym słabsza nić, która łączy mnie ze mną samą. Ja to ktoś inny. Dlatego tak się wzruszam, gdy choć na chwilę zdołam wrócić do siebie. Słyszę na żywo muzykę, w której jestem od zawsze, a wszystkie osoby, którymi byłam, są w końcu jedną – mną.
Nie chciałam mówić, że muzyka mnie uratowała, ale czy da się to nazwać inaczej? Z gniewu i opuszczenia, z ciszy wieczorów w pustym mieszkaniu. Dzięki niej wiem, że moje korzenie sięgają bardzo głęboko. Ulga.
"Słyszę na żywo muzykę, w której jestem od zawsze, a wszystkie osoby, którymi byłam, są w końcu jedną – mną." - kłaniam się głęboko.
Kłaniam się również!