Franz Kafka, Listy do Felicji, t. 1 (tłum. I. Krońska)

Jeszcze najbardziej znośny jestem w znajomych miejscach i w towarzystwie dwóch lub trzech osób, które dobrze znam, wtedy jestem swobodny, nie czuję przymusu ciągłej uwagi i uczestnictwa, a gdy mam chęć, mogę w każdej chwili włączyć się do ogólnej rozmowy, na tak długo lub na tak krótko, jak chcę, nikomu nie jestem niezbędny i nikogo też nie krępuję. Jeśli w towarzystwie jest jeszcze ktoś obcy, kto mnie drażni, tym lepiej, wtedy, jakby korzystając z siły zapożyczonej, mogę stać się nawet bardzo ożywiony. Ale gdy znajduję się w obcym mieszkaniu, wśród wielu ludzi obcych lub ludzi takich, wobec których odczuwam obcość, wtedy cały pokój jak głaz leży mi na piersi i nie mogę się poruszyć, i efekt jest taki, że formalnie cała moja istota wydaje się drażnić innych i wszystko staje się beznadziejne.