Wśród ludzi spodziewam się ataku. Nie wiem, z której strony miałby nadejść, ale na wszelki wypadek zawsze zachowuję ostrożność. Prawie nic o sobie nie mówię, a zapytana pozostaję przy ogólnikach w obawie, że ktoś wykorzysta konkrety przeciwko mnie. Jak? Po co? To nieważne. Pilnuję się z przyzwyczajenia i chodzę na palcach nawet gdy nikt nie patrzy. Kiedy z mojego życia znika ktoś, przy kim jednak udało mi się rozluźnić mięśnie, długo cierpię, nie umiem niczym zapełnić pustej przestrzeni. Czuję, że części mnie odeszły z nim, z nią. To chyba nawet nie metafora.